Take me to church - czyli kochana osoba jako droga do Boga
Hejołł ;) Witajcie najlepsi czytelnicy na całym świecie, trochę długo mnie nie było ;) Ale musicie wybaczyć, bloger też człowiek i na chwilę urlopu zasługuje ;) Dzisiejszym artykułem, chcę wrócić troszkę do początków mojego blogowania, a mianowicie do artykułów o miłości. Od moich czytelników wiem, że troszkę zaniedbałem ten temat, a że jest nań zapotrzebowanie to wracam do tego ;) Zacząłem dziś tak bardziej muzycznie, bo któż z nas, nie słyszał choćby raz, tego chwytliwego refrenu "take me to church..". Jednak muszę was rozczarować, a może ucieszyć (nie wiem, jakiej muzyki słuchacie) dzisiejszy artykuł nie będzie miał poza tytułem... absolutnie nic wspólnego z tym wspaniałym utworem Hoziera. Miłość... ładne słowo, nie ??? ;) Ale miłość to nie tylko to piękne słowo, to tak jak już kiedyś, dawno, dawno temu pisałem najbardziej ludzkie z ludzkich uczuć. Tak wyjątkowe, iż tylko ludzie potrafią prawdziwie kochać. I gdy już po wszystkich perturbacjach, które każda prawdziwa miło